Pamiętnik trenera – wspomnienie 1

Myślę, że mógł być to jakiś 74/75 rok – lato, Gawrych-Ruda nad jeziorem Wigry, obóz sportowy, na nim m.in. moi siatkarze – już wtedy wielokrotni mistrzowie Polski.
Na kolejnym apelu porannym, kierownik obozu Mieczysław D. oznajmił, że za trzy dni będzie uroczyste ognisko z okazji 22 lipca (święto wyzwolenia), na które wszyscy trenerzy muszą przygotować po jednym występie.
Nie wiem jak wpadło mi do głowy, że stworzę zespół taneczny z moich podopiecznych, ale pewne było jedno – śmiechu będzie co niemiara.
Po jednym z treningów z mojej 30-stki, wskazałem 12 młodzieńców (wtedy mających po jakieś 17/18 lat), komunikując – „Będziecie występowali w zespole tanecznym'”– wyrok był bezdyskusyjny.
Taniec, który wybrałem, nazywał się „bulba”, zespół – o wdzięcznej nazwie „Biały Łabądź” (czyt. Bjełyj Łabudź) – w oryginale stanowiły białoruskie dziewczyny odziane w białe chusteczki i kwieciste spódnice.
Naszym solistą został dwumetrowy Mirek Rybaczewski „Ryba”(późniejszy mistrz świata i mistrz olimpijski pod kierunkiem Huberta Wagnera).
Pozostali członkowie zespołu – jak pewnie się domyślacie – byli podobnego wzrostu.
W całościowym planie, jaki sobie wymyśliłem, ważną rolę grał (dosłownie) mój kolega – trener koszykówki, śp. Jurek Biegański, doskonały akordeonista – akompaniament mieliśmy więc załatwiony.
Próby odbyły się trzy, zakamuflowane na leśnej polanie.
Równocześnie kompletowane były stroje – chyba wypożyczone z domu kultury w Suwałkach. Białe chusteczki i spódnice w kwiaty miał cały zespół.
Nasz występ rozpoczynały miarowe dźwięki akordeonu – „umfa umfa” i w tym samym momencie cały zespół wkraczał na scenę bucząc 'umfa umfa’. Wyobraźcie sobie te kwieciste spódnice sięgające do kostek, bo chłopcy szli specjalnie na ugiętych nogach szurając przy tym i bucząc.
Nagle solista – wyrzucany w górę – wyskakiwał przed zespół stając w wyćwiczonej, pierwszej pozycji baletowej. Nie muszę mówić, że witany był salwą śmiechów, oklasków i gwizdów – po czym cały zespół kontynuował taniec. Występowi towarzyszył nieustający aplauz, a „Bjełyj Łabudź” został jednogłośnie okrzyknięty zwycięzcą.

Maciej Dehnel